Inna strona nowoczesności – ŻYĆ POWOLI – miasta Cittaslow

     Rozsiądźmy się wygodnie i zaprzęgnijmy wyobraźnię do pracy. Pomyślmy, jak mogłoby wyglądać np. małe miasteczko, gdyby nagle mieszkańcy i jego władze chciały wprowadzić w życie, i to na poważnie, idee slow… Pomyślmy… Jeżeli byłoby to nowoczesne miasto, to konieczna byłaby promocja użycia technologii zorientowanych na poprawę jakości środowiska i tkanki miejskiej. Jeżeli chodzi o żywność, to konieczne by było zabezpieczanie produkcji wyjątkowej, najbliższej naturze, charakterystycznej  dla regionu żywności i trunków np. win czy cydrów. Ponadto takie miasto musiałoby mieć wyjątkową społeczność, gdzie dążenie do dialogu i komunikacji pomiędzy rodzinami, sąsiadami i osiedlami, ale też lokalnymi producentami i konsumentami byłoby codzienną dobrą praktyką. Pomysły dotyczące ochrony środowiska miałyby duży priorytet realizacji, promocja zrównoważonego rozwoju i poprawa miejskiego życia mogłaby dostarczać bodźców branży produkcji żywności używającej naturalnych i przyjaznych dla środowiska technik. Nadalibyśmy takiemu miastu odznaczenie „Slow City” i stałoby się ono marką jakości dla innych niedużych społeczności,  takich np. do 50 000 mieszkańców. Takie miasteczko byłoby silne swoją zintegrowaną lokalną społecznością, które zdecydowało się poprawić jakość życia swoich mieszkańców. …Tak mogłoby wyglądać miasto slow marzeń, a że marzenia lubią płatać figle i czasami się spełniać, jakież było ostatnio moje zdziwienie, gdy odkryłem, że takie miasta istnieją! I do tego prężnie działają zrzeszone pod szyldem cittaslow.

    Pomysł miast w stylu slow pojawił się już w 1998 roku, gdy organizacja Slow Food spotkała się z burmistrzami miast Bra (Cuneo), Greve in Chianti (Florencja), Orvieto (Terni) i Positano (Salerno), aby zaproponować im utworzenie międzynarodowej sieci miast zrzeszonych w Slow Cities. Ruch Slow Cities rozrósł się do udziału kilkudziesięciu miast rozsianych po całych Włoszech i za granicą. Udział w tej organizacji oznacza konieczność poszanowania wymagań kwalifikacyjnych, jeżeli chodzi o wspieranie tradycyjnych lokalnych potraw, gościnności i roli miast w tkance miejskiej. Te społeczności zdecydowały się robić wszystko, co mogą, żeby pozwolić mieszkańcom i gościom cieszyć się ich miastami i po prostu – poprawić jakość życia.

    Do tej międzynarodowej organizacji dołączyły też polskie miasta zrzeszone w cittaslowpolska. Jest ich już 18, w tym takie perełki jak Nidzica, Pasym czy Lidzbark Warmiński. Spełniły szereg wymagań i promują teraz swoje działania ekologiczne i kulturalne. SLOW City, jak piszą o swojej idei pomysłodawcy, to pewien sposób bycia, cecha charakterystyczna prowadzenia życia codziennego w sposób odmienny od tego dotychczas dominującego, tryb zwolniony, pewny, mniej gwałtowny, nie tak prędki i nastawiony na wydajność i ilość, ale bez wątpienia bardziej ludzki i ekologicznie poprawny, bardziej solidarny z obecnymi i przyszłymi pokoleniami, szanujący to, co lokalne, w świecie coraz bardziej globalnym i wewnętrznie skomunikowanym.

  Ciekawe, czy któraś z dzielnic Warszawy mogłaby zostać wpisana w tak szacowne i niespieszne grono? Może Bielany miały by szansę? Graniczą bezpośrednio z Kampinowskim Parkiem Narodowym…  A jeśli nie, to zostaje nam tylko pakować manatki i przeprowadzać się na Mazury.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Slow-impresje i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *