Dzisiejsi ojcowie są coraz lepsi :)

Wyprawa_Beskid_Niski_droga

 

Czy współcześni ojcowie zastanawiają się czasami nad jakością swojego ojcostwa? Może wspominają swoich własnych ojców i porównują się z nimi? Czy traktują ojcostwo jak obowiązek czy jak raczej misję życia? Czy podejmują działania, które służą tej ważnej roli? Czasami pochylam się nad tymi pytaniami. Dobrą okazją niewątpliwie jest też zbliżający się Dzień Ojca – 23. czerwca.

Z najnowszych badań i sondaży rysuje się zaskakująco pozytywny obraz współczesnego ojca. Mężczyźni są coraz bardziej odpowiedzialni i wszechstronni. Przestali być już tylko maszynkami do współczesnego polowania – czyli zarabiania pieniędzy. Gdy wracają po ciężkim dniu pracy do domu, często zabierają się za obowiązki domowe – sprzątanie i gotowanie. Najważniejsze pozostaje jednak dla nich ojcostwo, którego nie traktują jak pracę, ale jak często jako misję. 75 procent wśród współczesnych tatusiów twierdzi,  że to właśnie bycie ojcem jest dla nich najważniejszą rzeczą, ważniejszą nawet niż sprawy zawodowe, a 51 procent rzuciłoby pracę, żeby tylko jeszcze bardziej poświęcić się rodzinie (jeśli tylko mogliby sobie na to pozwolić ekonomicznie).

Przyjrzyjmy się kilku danym z badań. Tak przyziemna czynność, jak zmiana pieluch, jest chlebem powszednim dla 54 procent współczesnych ojców. Tymczasem wśród ich ojców tylko 37 procent było tak zaangażowanych. 30 procent ojców regularnie odwiedza dziś sklep spożywczy, by załatwić codzienne zakupy, a 26 procent zajmuje się też gotowaniem. Kobiety i mężczyźni mniej więcej po połowie dzielą się też dziś obowiązkami związanymi z rodzicielstwem – wychowywaniem, opieką nad potomstwem, zabawami z dziećmi czy pomocą przy odrabianiu lekcji. Wielu ojców przyznaje dziś jednak, że stało się to możliwe m.in. dzięki temu, że ich żony wzięły na siebie część obowiązków związanych z utrzymaniem domu. Z ostatnich badań wynika, że nie tylko na mężczyznach spoczywa ten ciężar. 48 procent z nich ujawniło, że zarabianie pieniędzy jest wyłącznie ich rolą. Podobnie jest z wieloma innymi obowiązkami, związanymi z wychowywaniem dzieci czy codziennymi pracami domowymi – poinformował today.com.

Dana Glazer, ojciec trojga dzieci i reżyser, który zrealizował film „The Evolution of Dad” twierdzi że „Ojcowie są dziś bardziej zaangażowani w wychowanie dzieci niż kiedykolwiek wcześniej” . Swój film poświęcił właśnie zmieniającej się roli ojca. Oczywiście mogą pojawiać się głosy, że dzisiejsi tatusiowie to efekt zakrojonej na wielką skalę dyskusji na temat ról społecznych (np. anty naukowego gender). Ale wielu specjalistów zaprzecza. „To miłość jest tutaj budulcem, a nie płeć społeczna” – powiedział Kyle Pruett, ekspert zajmujący się problemami rodzicielstwa na Uniwersytecie Yale. „Ojcowie biorą dziś większą odpowiedzialność za dobro swoich dzieci. Dzieci oczekują natomiast, że będą oni obecni w ich życiu. To interesująca zmiana”.

Nie bacząc na problemy, dzisiejsi ojcowie wytyczają nowe szlaki. Dopinguję im z całego serca i przybijam wielką świąteczną piątkę.

(za: facet.wp.pl)

Opublikowano Bez kategorii, Slow-impresje | Otagowano , , , , , , | Skomentuj

II Fiesta Rodzinna na Bielanach

Po raz drugi na warszawskich Bielanach odbędzie się Fiesta Rodzinna! W sobotę 24 maja 2014 od godziny 12.00, ulica Cegłowska 39. Ciekawie zapowiada się kontynuacja spotkania bielańczyków przy muzyce, tańcu i wspólnej wielopokoleniowej zabawie. Dobre wspomnienia z zeszłego roku każą mieć uzasadnioną nadzieję na pyszną zabawę we włoskim stylu! A nie zapominajmy, że Włochy to kolebka ruchu slow food 🙂

Sebastian Świerszcz i Stowarzyszenie „Mamy Czas” mają dla nas w tym roku różnorodne propozycje. Będzie można zjeść prawdziwego francuskiego croissanta z zaprzyjaźnionej bielańskiej kawiarni, podjeść pizzę i polepić na warsztatach włoski makaron. Będą warsztaty zumby, parada samby ulicznej i koncert „Dla Ziemi” z udziałem widzów. Nie zabraknie gier i zabaw dla najmłodszych, teatrzyków oraz warsztatów ceramicznych mojej ulubionej bielańskiej pracowni ceramicznej Luca.

Jeżeli pogoda i czas dopisze, dzięki gościnności Organizatorów, może pojawimy się tam z ideą slowfamily i naszymi ceramicznymi ślimakami 🙂

Opublikowano W rytmie slow | Otagowano , , , , , | Skomentuj

Slowparenting – nadążyć za dzieckiem czy za sobą?

Mały zdobywca na spacerze w Lesie Bielanskim

Mały zdobywca na spacerze w Lesie Bielańskim.

Idea slowparenting – czyli idea spowolnienia pędzącego świata dookoła, w kontekście wychowania dzieci. Pojawia się naturalnie w tej dziedzinie życia razem ze znacznie szerszą falą slowlife. Wydaje się być nieco węższa niż pojęcie slowfamily. Ale nie jest to pewnie takie istotne. Ważne są osoby i rodziny, do których dociera i inspiruje pod taką właśnie nazwą.

Slowparenting stawia sobie pytania, o których już nie raz wspominałem w innych artykułach. Czy życie dzieci to scenariusz, który piszą rodzice wdrukowani w ambitny fast świat? Doszliśmy do takiego momentu rodzicielstwa, w którym pod presją musimy wtłoczyć w dziecko wszystko co najlepsze, najmodniejsze i najpraktyczniejsze na całe ich przyszłe życie i do tego wychować je na perfekcyjne we wszystkich dziedzinach. Jednym słowem – tworzymy produkt dziecięcy doskonałej jakości. Wiadomo, że do tego napięty, pękający w szwach, grafik tygodniowych zajęć dodatkowych jest nieodzowny,  i do tego ciągła kontrola i nadzór rodziców…

Co w odpowiedzi proponują twórcy ideii ? – między innymi Carl Honore, autor książki „Pod presją czasu. Dajmy dzieciom święty spokój!”. Po prostu: Zwolnijmy! Najpierw my, rodzice. Ograniczmy aktywności zewnętrze fast świata, wyłączmy telewizory i laptopy, zabierzmy dzieci w naturę i pozwólmy sobie na nieśpieszne smakowanie wspólnego „nicnierobienia”. A na co dzień ważne jest, by przestać kontrolować do bólu nasze dzieci, (co nazywane jest helicopter parents), a zamiast tego otaczać je mądrą miłością, uwagą i przestrzenią, w której mają prawo do popełnianie błędów. Tak, właśnie błędów! Czy umiemy tak? Ja nie zawsze. W ten sposób stwarzamy dzieciakom przestrzeń do eksperymentowania, w której mogą wypróbowywać swoją fantazję i kreatywność. Czyli raczej mądre towarzyszenie, niż staranne reżyserowanie.

Nie chodzi zatem o dosłowne zwolnienie w każdej dziedzinie życia, ale o dostosowanie jego tempa do sytuacji, chwili, możliwości i świadomości każdego z nas. Co zatem można zaproponować na początek dla rodziców chcących podążyć tym tropem?

Zacznijmy od prostych, codziennych czynności:

  • raz w tygodniu zróbmy dzień bez telewizora czy innych elektronicznych gadżetów,
  • zaplanujmy regularne rodzinne wycieczki, np. do najbliższego lasu,
  • ograniczmy liczbę zajęć dodatkowych, w których biorą udział nasze dzieci, a my w helikopterach nad nimi,
  • dajmy dzieciom czas na swobodną zabawę, z naturalnymi momentami na nudę, spontaniczność i pobycie z samymi sobą.

Gdy piszę o slowparentingu przypomina mi się trochę moje dzieciństwo. W latach 80-tych w komunistycznej ubogiej Polsce grało się w piłkę godzinami na każdej możliwej nawierzchni; kapsle, scyzoryk, puszczanie bączków, haclówy i inne niewiarygodnie kreatywne zabawy i wynalazki  zajmowały całe dnie – i to o zgrozo! –  bez komórek i helikopterów rodzicielskich. Byłem już wtedy nieźle slow 🙂 Może wyprzedziliśmy z moim pokoleniem pewną epokę – ideę, która nowocześnie zagląda do nas teraz zza oceanu.

A może wystarczy czasem szczerze spojrzeć na swoje dzieciństwo…

Opublikowano Artykuły | Otagowano , , , | Skomentuj

Wylogować się z fast.

 

Czasami, by pokonać złe nawyki i pozbyć się ich skutków trzeba zastosować radykalną taktykę. Gdy jesteśmy chorobliwie uzależnienie od szybkiego życia, nie mamy już na nie siły ani ochoty a ono nas jednak nie wypuszcza ze swych macek, zostaje jedno rozwiązanie. Detoks od fast życia. Zdecydowane odstawienie elementów stylu szybkiego życia. Swoiste wylogowanie się z fast świata.

Przykład i inspirację możemy zaczerpnąć od amerykańskiej dziennikarki Susan Maushart, która wraz z trójką swoich dorastających dzieci przeprowadziła półroczny eksperyment cyfrowego detoksu. Doświadczenie swoje opisała w  książce „E-migranci”. Schowała laptopy, wyciągnęła baterie ze smartfonów, wyniosła telewizory i konsole, a przez pierwsze dwa tygodnie wyłączyła nawet prąd w całym domu. Czyli cyfrowy odwyk na całego. Stwierdziła między innymi  że jej nastoletnie dzieci nie tyle używają mediów, co bezrefleksyjnie i nieświadomie je zamieszkują!

Dziennikarka oprócz własnych doświadczeń i ciekawych refleksji przytacza kolejne dane, wyniki badań, eksperymentów i ankiet, bo konkretne fakty oraz przytaczane przez nią przykłady „z życia wzięte” są dużo bardziej przekonujące niż suche ostrzeżenia w stylu: „internet jest zły!”.

Np. okazało się,  że przeciętny amerykański nastolatek spędzał osiem i pół godziny dziennie (nieco więcej niż wynosi przeciętny dzień roboczy) na różnych formach medialnej interakcji. Po uwzględnieniu czynnika wielozadaniowości cytowany wskaźnik wzrósł jeszcze bardziej – „ekspozycja”, jak zjawisko to określają obecnie badacze, wydłużyła się do prawie jedenastu godzin. A dodajmy, że badacze nie uwzględnili czasu spędzonego na wysyłaniu SMS-ów i rozmowach przez telefon komórkowy…

Autorka opisuje też w książce swoją swoistą „infożądzę” (permanentną potrzebę wchłaniania wciąż nowych informacji), zespół nagłego odstawienia gadżetu, nasz zbiorowy lęk o byciu poza zasięgiem czy „wibracje fantomowe”, których doświadcza coraz więcej użytkowników telefonów („słyszymy” sygnał nowej, nieistniejącej wiadomości). Dotyka też tematu rodzicielstwa w dobie komunikacji mobilnej, rodzicielską obsesję kontaktu, cyfrowe odrabianie lekcji, wpływ internetu na mózgu nastolatków czy (najczęściej nieudane) próby kontrolowania przez rodziców uzależnień internetowych ich dzieci.

W tej perspektywie uzasadnione staje się pytanie, czy przypadkiem największym wyzwaniem naszych czasów nie jest znalezienie w sobie dość odwagi cywilnej, żeby się wylogować? Cyfrowy odwyk,  jak sama pisze autorka, odmienił smak i treść życia rodziny Maushart. „Pozbawieni swoich cyfrowych smoczków, rozejrzeliśmy się za jakimiś zastępczymi środkami łagodzenia napięć i – oprócz innych rzeczy – znaleźliśmy siebie nawzajem.”  Zatem odwyk od fast życia może stać się pierwszym krokiem do odnalezienia siebie, swoich najbliższych i po prostu szczęścia. Dobrą, nadarzającą się właśnie okazją może być rozpoczęty już okres Wielkiego Postu w kalendarzu chrześcijańskim. Sam papież Franciszek udał się skromnie autobusem na tygodniowe zamknięte rekolekcje. Poprzedził swoje swoiste wylogowanie mocną refleksją, mówiąc na południowej modlitwie Anioł Pański w Watykanie,  że mentalność tego świata redukuje człowieka do poziomu podstawowych potrzeb, sprawiając, że traci on głód tego, co jest prawdziwe, dobre i piękne, głód Boga i Jego miłości…

Opublikowano Slow-impresje | Otagowano , , , , | Skomentuj

Rodzinne relacje na zakwasie

 

 

 

 

 

Od ponad roku regularnie piekę własny domowy chleb. Ale nie jest to chleb gotowy z „torebki” ani z maszynki do pieczenia. Piekę żytni pełnoziarnisty chleb na zakwasie we własnym piekarniku. Czym dłużej piekę i czym więcej doczytuję o zakwasie, tym bardziej nie mogę wyjść z podziwu nad tym prawdziwym cudem natury. Czy zakwas może mieć coś wspólnego z relacjami rodzinnymi?

Czasami uda się wciągnąć pozostałych domowników do pomocy przy przygotowaniu i pieczeniu. A jest czego dopilnować przy tych przygotowaniach. Przede wszystkim potrzebne jest utrzymanie, dokarmienie i zapewnienie optymalnych warunków w domu dla zakwasu. Zakwas jest niesamowity. Z jednej strony jest on sercem chleba, trzeba traktować go po królewsku,  z drugiej strony jest jak żywe i wrażliwe stworzenie, które wymaga łagodności, delikatności w traktowaniu oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i dobrego otoczenia – jak małe dziecko. Dokarmiamy go przez dwa dni, trzeciego dnia dodaje się pół porcji mąki, potem mieszamy, i dalej kilka kolejnych godzin wzrostu i pracy zakwasu… Potem finałowe łączenie z pozostałą mąką i dodatkami (orzechami czy ziołami), przełożenie do keksówek, kolejna faza wzrostu i na koniec pieczenie. Nic trudnego 🙂

Czym charakteryzuje się prawdziwy zakwas? Nazywany „swoistą kulturą” i skarbem ludzkości –  jest mieszaniną dzikich drożdży i różnych bakterii mlekowych. Cyklicznie rozmnażany może mieć nawet kilkaset lat! Wg prof. Magdaleny Włodarczyk-Kierczyńskiej z Instytutu Technologii Fermentacji i Mikrobiologii Politechniki Łódzkiej, pieczywo produkowane na zakwasach wyróżnia się m.in. właściwościami prozdrowotnymi: podczas wielogodzinnej fermentacji dochodzi do rozkładu ewentualnych mykotoksyn pochodzących z mąki skażonej pleśniami oraz do redukcji kwasu fitynowego, upośledzającego wchłanianie związków mineralnych i białek; następuje redukcja poziomu enzymów, które są odpowiedzialne za przemianę związków rakotwórczych; wysoka zawartość kwasu mlekowego sprawia, że chleby na naturalnych zakwasach stymulują system immunologiczny człowieka.

A czym się charakteryzują prawdziwe, dobre relacje rodzinne? Nazywane również „swoistą nową kulturą” (patrz Stephen R. Covey), obcych sobie przecież wcześniej ludzi (rodziców), i ostoją życia –  są skomplikowaną mieszaniną działania, emocji i rozwoju. Jak nakreślał to np. John Bradshaw są swoistą całością – większą niż suma jej elementów (synergią), dynamicznym systemem – stale szukającym otwartości i możliwości rozwoju, przystosowującym się do napływających informacji i stresu, zbiorem jawnych, trwałych, ale też negocjowalnych zasad, wnowagą pomiędzy wspólnotą a odrębnością – opartą na wzajemnym szacunku. Zdrowe relacje rodzinne cechują się też, jak ujmuje to z kolei dr. Wanda Sztander z Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego – pozytywną tożsamością i autonomią poszczególnych członków rodziny, otwartym i skutecznym komunikowaniem się, wzajemnością w relacjach (tranzakcyjnością)  oraz możliwością połączenia ze światem zewnętrznym jak żywa komórka z półprzepuszczalną błoną.

A więc co mają wspólnego zakwas i dobre relacje rodzinne? Jak dobry zakwas pozwala uzdatnić do jedzenia mąkę i nadać jej formę chleba – dobrego owocu naszych starań – tak dobre, rodzinne relacje interpersonalne pozwalają w środowisku rodzinnym powoli dojrzewać nie tylko dzieciom, ale też i nam rodzicom do pożądanej mądrości, dojrzałości i szczęścia. Bez zakwasu chleb zostałby tylko mącznym płaskim plackiem,  a bez zdrowych rodzinnych relacji – rodzina byłaby tylko bezowocną grupą obojętnych osób. Gdy zakwas chlebowy się rozdziela, to w rzeczywistości się go pomnaża. A co mówi popularne powiedzenie o dzieleniu miłości? – że jest to jedyna Rzecz na świecie, którą się rozmnaża gdy się ją dzieli 🙂

Smacznego i nieśpiesznego delektowania życzę!

Opublikowano Bez kategorii, W rytmie slow | Otagowano , , , , | Skomentuj

Rodzinne bieganie z wielkim sercem w tle.

Czy można spędzić rodzinnie wolny dzień korzystając z takiego oto przepisu:  zabrać i przebrać odpowiednio całą rodzinę, zastosować radosne i zmobilizowane przyprawy nastrojowe,  nie zapominać o swoim psie oczywiście, dołożyć do tego jeszcze sportową formę, – i zapiec wszystko, po wymieszaniu składników, na patelni w kształcie czerwonego serca pędzącego z pomocą, w rytm świątecznej orkiestry? Nic prostszego! Wystarczy ruszyć na rodzinny bieg Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tak jak uczynili to Państwo Mazurkowie z warszawskiego Żoliborza. Spotkałem tę sympatyczną rodzinę w metrze, gdy jechali pod Pałac Kultury.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy (WOŚP) gra co roku w Polsce i na całym świecie już 22. raz. Zbiera środki na sprzęt medyczny, którego brakuje w szpitalach. Pomogła wielu osobom fundując np. pompy insulinowe dla dzieci czy tak jak w tym roku – dla kobiet w ciąży. W Warszawie organizowany był już po raz 8. towarzyszący imprezie bieg rodzinny. Bierze w nim co roku udział ponad 5 tyś.uczestników!

Na wesoło i w różnych przebraniach próbują wszyscy swoich sił. Jak kto umie – na hulajnogach, rolkach, niektóre maluchy pchane w wózkach przez rodziców, aż w końcu po prostu marszem lub biegiem – byle do mety. W końcu 5555 metrów po warszawskiej starówce, to jednak dla amatorów niezły dystans do przetruchtania. W tym roku startowałem drugi raz, na razie w męskim przyjacielskim gronie, ale może za rok uda się namówić żony i dzieci 🙂

Ostatnie cztery zdj. Grzegorz Olczak.

Opublikowano W rytmie slow | Otagowano , , , | Skomentuj

Umiejętności interpersonalne to skuteczny sposób na bycie ‚slow’ w rodzinie cd.

W poprzednim wpisie wymieniłem trzy pierwsze umiejętności interpersonalne. Były to umiejętność rozumienia innych, jasnego wyrażania się oraz dbania o własne potrzeby. Przyjrzyjmy się kolejnym.

Umiejętność wymieniania opinii – mądre relacje z innymi to też ważna i użyteczna umiejętność komentowania czyjejś postawy. Jak to robić, by nie ranić uczuć ani nie obrażać? Przede wszystkim opinie powinny być wyrażane w odpowiednim momencie, odnosić się raczej do praktyki i działań, bez fałszywych nut i oskarżycielskich tonów. Powinny mieć formę opisową, ale konkretną, konstruktywną i zamierzoną. Najlepiej jakby przyświecał nam jeden szczery cel – pomoc słuchaczowi. Warto też nauczyć się prosić i słuchać opinii o sobie, a przy ich uważnym słuchaniu wykorzystać wcześniejsze umiejętności i otwarty umysł.

Wywieranie wpływu – gdy mądrze i zgodnie z wartościami układamy relacje osobowe z najbliższymi, możemy także ich inspirować i motywować do działania. Jest to szczególnie ważne w kontekście rodzinnym i wychowaniu dzieci. Zyskiwanie (czasami odzyskiwanie) wpływu na otoczenie pozwoli nam nawet – gdy będziemy tego chcieli – stać się tym, kto częściej kieruje, niż jest kierowanym. Ważne też jest odnajdywanie wspólnego języka z najbliższymi, odkrywanie ich potrzeb i możliwości ich zaspokajania, aż wreszcie możliwości łagodzenia oporów wobec zmian i możliwość przekonywania do swoich racji i metod postępowania.

Rozwiązywanie konfliktów – doceniamy znaczenie tej umiejętności, gdy atmosfera się zagęszcza, zamierzony cel się oddala, a emocje buzują. Radzenie sobie w sytuacjach konfliktowych to przede wszystkim rozpoznanie istoty problemu i wydobycie go na powierzchnię. Bywa to czasami niezwykle trudne, szczególnie wtedy,  gdy do głosu dochodzi starach i agresja. Odnalezienie istotnych różnic w poglądzie na sprawę i znalezienie twórczego rozwiązania to clue tej umiejętności.

Praca zespołowa – to odnalezienie się w zespole ludzi, gdzie mam mniejszy zasięg kontroli i wpływ na wyniki, niż w przypadku działań indywidualnych. To prawdziwa próba radzenia sobie w kontaktach międzyludzkich. Docenianie i chwalenie cudzych rozwiązań, koordynowanie wysiłków i angażowanie wszystkich członków bez dyrygowania nimi, oraz wysiłek w znalezienie konsensusu – to szansa na prawdziwą zespołową współpracę.

„Zmiana biegów” – to motyw przewodni przeplatający się przez wszystkie umiejętności. Umiejętność elastycznego dopasowania swojego zasobu środków osobowego porozumiewania się w zależności od rozmówcy, środowiska i kontekstu sytuacji, ma tu wielkie pole do popisu. Czasami wymaga to zejścia z utartych ścieżek przyzwyczajeń i wypróbowania nowych, nieznanych rozwiązań. Wymaga to podjęcia ryzyka i znalezienia pewnego umiaru i jednocześnie harmonii. Każdy może to robić na swój własny sposób. A co za tym idzie – bogactwo w odnajdowaniu dróg do lepszego porozumiewania się interpersonalnego – zdaje się być niewyczerpane.

 

 

 

Opublikowano Artykuły, Bez kategorii | Otagowano , , , , | Skomentuj

Umiejętności interpersonalne to skuteczny sposób na bycie ‚slow’ w rodzinie.

Jeżeli ktoś stawia sobie pytanie, jak zacząć iść w stronę poprawy jakości swojego życia, a w szczególności jakości życia rodzinnego, to odpowiedzią może być poprawa umiejętności interpersonalnych. Wielu badaczy i praktyków, wymienianych nieraz przeze mnie w innych artykułach,  zwraca na to szczególną uwagę. Ale co Oni mają konkretnie na myśli?

Posiłkując się dla przykładu propozycją uporządkowania dr Mel Silbermana, wymienię na początku trzy umiejętności (pozostałymi zajmę się w kolejnej odsłonie).

Umiejętność rozumienia innych – stopień rozumienia swojego bliższego – rodzinnego, ale również dalszego otoczenia, ma kluczowe znaczenie w możliwości rozwoju własnego i rodziny oraz odnoszenia szeroko rozumianego (nie koniecznie komercyjnego) sukcesu. By odkryć, co powoduje innymi, ich zachowaniami, emocjami i opiniami, trzeba m.in. aktywnie słuchać, umieć zadawać pomocne, otwarte pytania, odczytywać mowę niewerbalną oraz zachowania, motywy i motywacje innych osób. Nie ma się też co oszukiwać, że jak zacznę od innych, to ich od razu zrozumiem. Najpierw muszę zacząć od siebie. Nie ma w tym przypadku drogi na skróty. Dopóki nie ponazywam i nie uporządkuję spraw u siebie, nie będę wiedział dokąd zmierzam i czego chcę (chociażby hierarchia wartości),  nie będę w stanie zrozumieć siebie, a obraz innych też może być mocno zniekształcony.

Umiejętność zrozumiałego wyrażania siebie – rzeczywiste nazwanie i przekazanie tego, co mam w sercu i głowie, ma zasadnicze znaczenie we wszelkich kontaktach międzyludzkich, zarówno zawodowych, jak i osobistych. Jak się wypowiadać, by nie zgubić sedna sprawy a dostarczyć jednocześnie wystarczającej ilości szczegółów drugiej stronie? Ważne jest także, by zostać zapamiętanym, umieć sprawdzać czy jest się rozumianym na bieżąco i szukać pomocy w jaśniejszym wyrażaniu się – nawet u samego rozmówcy.

Dbanie o własne potrzeby – tu wracamy do ukrytej prawdy z  pierwszej umiejętności. Świadomość i umiejętność ciągłego rozwoju własnych wartości, wyznaczanie i przestrzeganie granic to to, co nas identyfikuje w kontekście relacji z innymi. Komunikacja własnych potrzeb, a nie liczenie na domyślność innych, pozwoli uniknąć wielu rozczarowań, niedomówień i frustracji. W przeciwnym razie często jesteśmy po prostu źli albo chronicznie wściekli na innych, często trwają takie stany w rodzinie np. między żoną a mężem, latami.  Tracimy wtedy panowanie nad sobą i pewność siebie w codziennych sytuacjach, a w dłuższej perspektywie rodzą się problemy z poczuciem własnej wartości. W takich okolicznościach nie osiągniemy pełni swoich możliwości, ani nie pomożemy szczególnie ich osiągnąć np. swoim dzieciom.

 

 

Opublikowano Artykuły | Otagowano , , , | Skomentuj

Idea slow doceniona przez Papieża Franciszka

Jak donoszą media, twórcę ruchu SlowFood  Carlo Petriniego spotkała wczoraj miła niespodzianka. W odpowiedzi na list wysłany do Papieża, zacny adresat postanowił oddzwonić osobiście!

Cytowany przez włoską agencję Ansa, Carlo Petrini mówił – Nigdy w życiu nie wyobrażałem sobie, że będę rozmawiał z papieżem. Wspólnym tematem rozmowy miały być m.in. okolice Włoskiego Piemontu, gdzie argentyński papież ma swoje rodzinne korzenie, a z kolei Carlo zakładał swoje dzieło ruch SlowFood.

Przypomnijmy – SlowFood to stowarzyszenie założone w 1986 roku w miejscowości Bra na północy Włoch. Obecnie należy do niego ponad 100 tysięcy osób na całym świecie. Petrini, który był krytykiem kulinarnym, założył ten ruch w odpowiedzi na tzw. fast food i na znak protestu przeciwko niskiej jakościowo i globalnie traktowanej żywności. Postanowił krzewić idee obrony tradycyjnej kuchni różnych stron świata i związanych z nią upraw oraz metod prowadzenia gospodarstw rolnych, typowych dla poszczególnych regionów. Rodzaj filozofii życiowej i podejścia do żywności.

Czy ten gest Papieża można zinterpretować jako ukłon w stronę idei slow – a w szczególności slowfamily? Pozytywna odpowiedź mogłaby być nadużyciem, ale przesłanka jest wyraźna. Żeby mieć pewność trzeba będzie po prostu napisać list 🙂

Opublikowano W rytmie slow | Otagowano , , | 2 komentarze

Rodzinne lepienie w glinie

Praca własnymi rękami, mozolne tworzenie kształtów i struktury może dać wiele satysfakcji. Wiedzą o tym doskonale Ci, którzy mieli okazję posmakować takiego rękodzieła. Mimo, że talentu mamy tyle co kot napłakał, to jednak radość samego wspólnego i radosnego procesu tworzenia zdecydowanie ważniejsza jest niż skutek estetyczny 🙂

Dzieci zdecydowanie wybrały sobie temat zwierzątek i ozdobnych miseczek. Ja spróbowałem zaprojektować graficzny znak dla naszej strony. Ślimaczek ‚slow’ z sercami, ze swoim podręcznym bagażem-domem… wydał mi się prosty i wymowny zarazem.

Opublikowano Slow-impresje | Otagowano , , , , | Skomentuj