Czasami, by pokonać złe nawyki i pozbyć się ich skutków trzeba zastosować radykalną taktykę. Gdy jesteśmy chorobliwie uzależnienie od szybkiego życia, nie mamy już na nie siły ani ochoty a ono nas jednak nie wypuszcza ze swych macek, zostaje jedno rozwiązanie. Detoks od fast życia. Zdecydowane odstawienie elementów stylu szybkiego życia. Swoiste wylogowanie się z fast świata.
Przykład i inspirację możemy zaczerpnąć od amerykańskiej dziennikarki Susan Maushart, która wraz z trójką swoich dorastających dzieci przeprowadziła półroczny eksperyment cyfrowego detoksu. Doświadczenie swoje opisała w książce „E-migranci”. Schowała laptopy, wyciągnęła baterie ze smartfonów, wyniosła telewizory i konsole, a przez pierwsze dwa tygodnie wyłączyła nawet prąd w całym domu. Czyli cyfrowy odwyk na całego. Stwierdziła między innymi że jej nastoletnie dzieci nie tyle używają mediów, co bezrefleksyjnie i nieświadomie je zamieszkują!
Dziennikarka oprócz własnych doświadczeń i ciekawych refleksji przytacza kolejne dane, wyniki badań, eksperymentów i ankiet, bo konkretne fakty oraz przytaczane przez nią przykłady „z życia wzięte” są dużo bardziej przekonujące niż suche ostrzeżenia w stylu: „internet jest zły!”.
Np. okazało się, że przeciętny amerykański nastolatek spędzał osiem i pół godziny dziennie (nieco więcej niż wynosi przeciętny dzień roboczy) na różnych formach medialnej interakcji. Po uwzględnieniu czynnika wielozadaniowości cytowany wskaźnik wzrósł jeszcze bardziej – „ekspozycja”, jak zjawisko to określają obecnie badacze, wydłużyła się do prawie jedenastu godzin. A dodajmy, że badacze nie uwzględnili czasu spędzonego na wysyłaniu SMS-ów i rozmowach przez telefon komórkowy…
Autorka opisuje też w książce swoją swoistą „infożądzę” (permanentną potrzebę wchłaniania wciąż nowych informacji), zespół nagłego odstawienia gadżetu, nasz zbiorowy lęk o byciu poza zasięgiem czy „wibracje fantomowe”, których doświadcza coraz więcej użytkowników telefonów („słyszymy” sygnał nowej, nieistniejącej wiadomości). Dotyka też tematu rodzicielstwa w dobie komunikacji mobilnej, rodzicielską obsesję kontaktu, cyfrowe odrabianie lekcji, wpływ internetu na mózgu nastolatków czy (najczęściej nieudane) próby kontrolowania przez rodziców uzależnień internetowych ich dzieci.
W tej perspektywie uzasadnione staje się pytanie, czy przypadkiem największym wyzwaniem naszych czasów nie jest znalezienie w sobie dość odwagi cywilnej, żeby się wylogować? Cyfrowy odwyk, jak sama pisze autorka, odmienił smak i treść życia rodziny Maushart. „Pozbawieni swoich cyfrowych smoczków, rozejrzeliśmy się za jakimiś zastępczymi środkami łagodzenia napięć i – oprócz innych rzeczy – znaleźliśmy siebie nawzajem.” Zatem odwyk od fast życia może stać się pierwszym krokiem do odnalezienia siebie, swoich najbliższych i po prostu szczęścia. Dobrą, nadarzającą się właśnie okazją może być rozpoczęty już okres Wielkiego Postu w kalendarzu chrześcijańskim. Sam papież Franciszek udał się skromnie autobusem na tygodniowe zamknięte rekolekcje. Poprzedził swoje swoiste wylogowanie mocną refleksją, mówiąc na południowej modlitwie Anioł Pański w Watykanie, że mentalność tego świata redukuje człowieka do poziomu podstawowych potrzeb, sprawiając, że traci on głód tego, co jest prawdziwe, dobre i piękne, głód Boga i Jego miłości…